Jak bardzo jesteś inteligentny?

Nikt nie lubi być oszukiwany. Czy to w ważnych czy mniej ważnych sprawach. Wybór samochodu na pewno należy do tych pierwszych. Kupowany na lata, często za oszczędności kilku lat. Zatem rodzi się pytanie: czy koncerny samochodowe nas oszukują? Jeśli myślisz, że nie to znaczy że mają dobrych specjalistów od marketingu. Do tej pory sądziłem, że największym ignorantem w dziedzinie motoryzacji jest Skoda. Sprzedaje brzydkie i cholernie drogie auta. Fabia za cenę Bravo, Octavia za cenę Legacy. A jeszcze nie widzieliście Superba. Z powodzeniem możesz powiedzieć swojemu dziecku, że jak nie będzie grzeczne to przyjedzie Roomster i odgryzie mu głowę (przykro mi pani Jansson – Buka jest już mniej straszna). Marka wywodzi się z Czech, kraju knedlików i piwa. Krainy gdzie nie wolno niczego szukać, a także gdzie Terminator brzmi jakby był po wazektomii. Nasuwa się więc pytanie czy oni w ogóle potrafiliby cokolwiek zbudować? Niezupełnie. Dlatego też inżynierowie z kraju „Sąsiadów”  postanowili sprzedawać niemiecką technologię jako swoją własną. Co prawda Hiszpanie robią to samo , ale tak jak Saba nie poszli tą drogą i dołożyli do tego filozofię, że ich auta są sportowe jak Lamborghini z tego samego koncernu. Ponadto Skoda ma dość specyficznych klientów. W 90% są to agenci ubezpieczeniowi i osoby po kryzysie wieku średniego. Należą do najbardziej irytujących ludzi na świecie. Uwielbiają chwalić się swoim autem i tym, że wydali na niego jedną miliardową tego ile zapłaciliby za Szmelcwagena. Również tyle chcieliby płacić za serwis, jakby Skoda nadal była niezależnym koncernem.

Jednak cała ta niedorzeczność ostatnio została przebita. Otóż ogłaszam wszem i wobec, że od teraz korona należy do Toyoty. Niegdyś auta, które w ogóle nie miały urody zbrzydły (widzieliście nowego Avensisa? To co wychodzi z mojego spaniela często wygląda lepiej) i straciły to za co je ceniliśmy – niezawodność.  Dodatkowo wycenili je na poziomie Lexusa. Ostatnio odgrzali włosko-polskiego kotleta i zbudowali swojego „Malucha”.  Jednak IQ nie zmotoryzuje ani Włoch, ani Polski ani w ogóle żadnego innego kraju. Spytacie dlaczego? Jej cena to 55 tys. Zł., czyli jest droższa od Smarta z którym ma konkurować o 20 tys., a także swych większych sióstr – Aygo, Yarisa i Aurisa.  IQ wygląda jak sprzęt gospodarstwa domowego a do tego nie ma bagażnika. Wcale. Poza tym prowadzi się minimalnie lepiej niż Twoja Zanussi, głównie dlatego że pralka nie ma kół. Materiały użyte do wykończenia wnętrza są średniej jakości a ta dziwna skrzynia biegów zmienia je jakby była zatopiona w maśle.

Zatem czy mała Toyota ma jakąś zaletę? Mmmm … nie. Chociaż nie, chwileczkę. Ma jedną zaletę. I to baaardzo dużą. Za jej cenę możesz kupić rewelacyjnego Fiata 500, który przynajmniej ma schowek. Zatem IQ jest niekwestowaną królową ignorancji klienta. Jest również dla ludzi, którzy są wystarczająco inteligentni by … jej nie kupić.

(X)Jestem legendą.

09.07.2009. 21:30. Tego dnia, o tej godzinie nastąpił koniec pewnej ery. Świat przestał być taki sam i jestem całkiem pewny, że już nigdy nie będzie. Lecz zanim wyjaśnię o co w tym wszystkich chodzi cofnijmy się do roku 1968. To właśnie wtedy powstał król samochodów klasy wyższej (pomijając Bentleya i Rolls-Royce’a). Dla jednych „eks-dżej”, czasem „eks-dżej-ar”, a dla innych po prostu „dżag”. Przez 40 lat był królem samochodów, panteonem ich luksusowych wersji, odnośnikiem w ich budowie. Owszem, nigdy nie był tak sportowy jak „siódemka”, solidny jak „eska” ani wyważony jak A8. Jednak był wystarczająco arogancki i dumny by mieć to gdzieś i z nimi nie konkurować. Był jak brytyjski lord, w wysokich butach, swetrze i tweedowej marynarce. Czy przez to był gorszy od Hansa w krótkich kalesonkach na szelkach i czarnym kapeluszu? Na pewno nie był mistrzem prowadzenia ani niezawodności, ale był wystarczająco odważny by być innym. Był czymś innym. Czymś niewytłumaczalnie lepszym i doskonalszym. Jego właściciel również. Jeśli masz „eks-dżeja” dajesz sygnał, że owszem stać cię na S-klasę, ale wybrałeś go ponieważ masz odrobinę gustu i odwagi żeby być innym. Nie obchodzi cię kryzys, pogoda, cały ten pęd ponieważ masz „dżaga”.

Był jak garnitur z Saville Row lub od Błońskiego. Zawsze elegancki, perfekcyjnie skrojony i wykonany w najlepszych materiałów.  Nie był również tak ostentacyjny jak D&G, Versace czy Armani. Dyskretna elegancja i ponadczasowość. Każdy, kto miał jakiekolwiek pojęcie o motoryzacji wiedział, że ma klasę mimo że nie się narzucał. A ten kto nie miał, zostawał porażany nazwą i osobowością drapieżnego kota. Owszem, słoń jest silniejszy, żyrafa wyższa a gepard szybszy, ale to lew mimo wszystko jest królem dżungli. Tak było z „dżagiem”. Zapewniał ci coś czego nie dałoby ci żadne BMW czy Mercedes.

Po prostu od „siódemki” oczekujesz by doskonale się prowadziła, od S-ki żeby była bezpieczna i niezawodna. A od Jaguara? Jaguar ma być po prostu Jaguarem. To wszystko. To samochód, który istnieje tylko żeby istnieć, żeby być ponad podziałami. Udało się to tylko nielicznym. Również nieliczni mogą powiedzieć o sobie „jestem legendą”. XJ był po prostu jednym z najlepszych samochodów w historii. Był po prostu wspaniały. Był, a teraz go nie ma. W przypadku S-klasy czy 7-mki czekasz na nowy model z nadzieją, że będzie czymś lepszym, i lepiej wyglądającym. Jednak jeśli chodzi o XJ chcesz by został taki sam. Ale teraz jest nowy model. Szybszy, z lepszym wnętrzem i techniką jakiej nie ma nawet Lexus LS. Wygląda również całkiem dobrze, ma swój styl, ale zabrakło w nim chyba tej jaguarotowości. Nie jest już taki arogancki i zarozumiały, jest teraz jak lew z przypiłowanymi pazurami i kagańcem na pysku. Oswojony. I taki smutny.

Jestem pewien, że nowy „eks-dżej” będzie nadal nieformalnym królem klasy luksusowej, ale mam wrażenie że to koniec. Jaguar jest oswojony, Porsche ma diesla, a zamiast V8-ek mamy downsigzing. Po prostu kiedy odszedł „stary” XJ nie jestem już pewien czy słońce nadal wschodzi i zachodzi w tym samym miejscu, a woda w czajniku jest gorąca. XJ był punktem odniesienia, którego już nie ma. Ze starej szkoły został tylko Defender i G-klasa, ale ich też pewnie niedługo zabraknie. Cały ten świat zmierza w jakimś dziwnym kierunku, który pod wieloma względami nie wydaje się lepszy. Może jestem przewrażliwionym starym prykiem, ale jestem niemal pewny że to nas nie doprowadzi do niczego lepszego.