Zupełnie nie rozumiem ostatnich zachwytów nad Formułą 1. Wyścigi stały się nudne i przewidywalne. Nie liczą się już umiejętności kierowców ani techniczne licytacje inżynierów. Na dodatek silniki brzmią cichutko i płasko, a już szykują Formułę z elektrycznymi bolidami. Królowa sportów motorowych to już nie to samo co dawniej. Teraz tylko siusiumajtki starają się nie zburzyć swoich misternych fryzur pod kaskami. Nikt już nawet nie wygraża palcami, a w boksach nie dochodzi do rękoczynów.
Co prawda w rajdach również, ale te są chociaż trochę bardziej interesujące. Ponownie, to nie to samo co kilkanaście lat temu, ale emocje są zdecydowanie większe pomimo relatywnie małej ilości zespołów i samochodów różnych marek.
Mimo, że wyścigi na torach są mi mentalnie bliższe ze względu na powtarzalność to rajdy kuszą i intrygują. Wbrew zmniejszaniu mocy i ograniczeniach w startach WRC brzmią nadal piekielnie dobrze wzbijając tumany kurzu na finlandzkich hopkach. Zamaszyste slajdy oraz widowiskowe skoki to również sens tego świetnego spektaklu.
No i w końcu samochody, których skorupa przynajmniej przypomina zwykłe samochody. Czułeś się jakoś lepiej, gdy wiedziałeś że podobnym Focusem jeździ Marcus Gronholm, a to tylko wierzchołek pysznych, piętrowych lodów. Istnieje cały tabun zwykłych miejskich toczydełek, które za sprawą dotknięcia czarodziejskiej różdżki dzierżonej przez inżyniera stawała się rajdową bronią i snem pryszczatych nastolatków. Trochę sztucznego tworzywa i parę naklejek powodowało, że zyskiwały szczególne miejsce na ścianach ich pokojów.
Dlatego też tak ciężko jest mi zrozumieć i przyjąć to, co zrobił ostatnio Fiat z Lancią. Slogan ten marki to „Historia stylu i ewolucji technologicznej”. Wszystko się zgadza, a najbardziej pierwsze słowo. Lancia aktualnie sprzedaje cztery modele samochodów, dwa z nich to Amerykany, a pozostałe to Fiaty z inną powłoką. Teoretycznie nie ma w tym nic złego, chociaż marka, którą faceci z brytyjskiego Top Geara uznali za najlepszą zasługuje chyba na trochę lepsze traktowanie.
Teraz jednak Lancia w koncernie Fiata pełni rolę luksusowego producenta, który ma podbierać klientelę mniej zamożnym fanom Audi, BMW i Mercedesa. Chociaż nikt nie wspomina, że niektórych rynkach występuje jako mało nobilitujący Chrysler.
Legendarna Delta stała się kompaktem bazującym na Bravo. Jeśli jednak ktoś z wewnątrz potrafi się dopatrzeć plebejskich linii powinien udać się do okulisty oraz psychiatry, a najlepiej do obu lekarzy. W kawałkach Delta jest przepiękna. Grill, ledowe lampy w stylu Thesisa, przetłoczenia, wszystko jakby było dziełem Michała Anioła we własnej osobie. Tylko linia boczna jest odrobinę przyciężka, a tylny zwis w porównaniu z przednim zbyt krótki. No i ta wysokość nadwozia jak w minivanie. Reszta jest jednak jak w najlepszym dziele sztuki.
Wnętrze również sporo zapożyczyło z Bravo, między innymi deskę rozdzielczą. Tutaj też jednak projektanci zostali oświeceni, co pozwoliło im wykrzesać zmysłowe oraz eleganckie linie. Ten obraz nieco blednie przy kontakcie organoleptycznym. O ile materiały są zadowalającej jakości to ich spasowanie hołduje niechlubnym czasom, gdy montaż odbyła się po dwóch butelkach Chianti. Dużo rzeczy trzeszczy, a część z nich jest nierówno przyklejona, jak choćby dumny znaczek z nazwą modelu przed fotelem pasażera. A skoro już jesteśmy przy siedziskach to te są rozkosznie miękkie, urzekająco wystylizowane i jednocześnie nie zapewniają praktycznie żadnego wsparcia bocznego.
Forma jednak nie przerosła treści i w środku znajdziemy przyzwoitą ilość miejsca. Po części zasługa w tym większego o 10 cm rozstawu osi niż w Bravo. Bagażnik w zależności od ustawień przesuwanej kanapy ma od 380 do 465 litrów pojemności.
Czasy, gdy diesel nie pasował to luksusowych samochodów odeszły w niepamięć. Prawdę mówiąc to aktualnie jedyny typ motorów jakie można kupić w Polskim salonie Lancii. Dostępny jest w dwóch wariantach mocy, mocniejszy ma 120 koni mechanicznych i 300 Nm momentu obrotowego. Niestety spora masa, tona czterysta, hamuje elastyczność silnika, co skutkuje osiągami w postaci prawie 11 sekund do setki i niecałymi dwustoma kilometrami prędkości maksymalnej. Średnie zużycie paliwa najczęściej mieści się w przedziale między siedmioma a ośmioma litrami ropy na sto kilometrów.
W rajdowych zapędach nie pomaga również skrzynia biegów. Sześciobiegowy manual działa sprawnie, jednak lewarek ma zbyt długie skoki i zdaje się być zatopiony w gumowej masie.
Układ kierowniczy również nie lubi pośpiechu. Jest elektrycznie wspomagany i działa z przesadną lekkością. Ponownie jak ma to miejsce chyba we wszystkich samochodach koncernu Fiata zamontowano tutaj tryb City, który jest kompletnie bezużyteczny.
Gdyby komuś przyszło do głowy przejechać w Lancii Stary Kontynent w obie strony z pewnością doceni charakterystykę zawieszenia, jest niczym w samochodzie klasy GT. Tyle tylko, że cierpi na zespół napięcia przedmiesiączkowego przez cały okres, znaczy czas. Nie lubi wszelkich nierówności, obraża się, gdy ma przejechać przez tramwajowe torowisko, a jak przyjdzie nam do głowy szybsze pokonanie zakrętu, które powoduje solidne wychylenia nadwozia, nie będzie się odzywało przez najbliższy tydzień. Gdyby było pneumatyczne z pewnością wcale by nie wstawało z ziemi.
Jeśli jednak poruszacie się głównie po równych ulicach miast Delta będzie komfortowym środkiem transportu. Po minięciu rogatek będzie przeszkadzał wam wyraźny dźwięk silnika oraz (…).
Aktualnie Lancia w Polsce jest do kupienia za blisko 89 tysięcy złotych. Konkurenci z Niemiec o ugruntowanej pozycji w podobnych wersjach silnikowych są o ponad 10 procent drożsi. Te pieniądze można wykorzystać na skompletowanie wyposażenia, a nie ma zbyt wielu opcji. Podobnie jak lakierów, dominują głównie szare i ciemne. Ma to jednak swoje dość smutne uzasadnienie. Jak można było przypuszczać Lancia powoli odchodzi. Koncern Fiata zamierza sukcesywnie okrajać listę dostępnych modeli by ostatecznie w 2016 roku sprzedawać tylko Ypsilona na włoskim rynku. Na pozostałych ta wspaniała marka przejdzie do historii, by dwa lata później całkowicie zniknąć z rynku. I to napełnia mnie jeszcze większym smutkiem. Blisko stu dziesięcioletnia marka, nierozerwalny element piękna motoryzacji odejdzie prawdopodobnie na zawsze. Już nigdy swojej arii nie zaśpiewa Stratos ani Thema z silnikiem Ferrari. Wspaniała historia Scuderii dostępna będzie tylko na kartach encyklopedii. Żegnaj Delta, żegnaj Lancia. Chyba muszę kupić sobie jakiś stary plakat na pamiątkę. A gdyby ktoś miał więcej funduszy na zbyciu zrobi lepiej kupując oryginalną Deltę Integrale, która w dobrym stanie kosztuje mniej więcej tyle samo. Będzie znacznie lepsza i to świetna lokata kapitału, ale kto by się tym przejmował wachlując skrzynią biegów i dokręcając do odcięcia na Col de Turini czy innej tasie.
Interesujący blog! Prawdziwy pasjonat motoryzacji, od razu to widać!