Lepsza niż papamobile.

Jeśli wierzyć specjalistom od ruchu drogowego co najmniej 10 procent kierowców kwalifikuje się na ponowne przeszkolenie. Nie chodzi bynajmniej o to, że źle jeździmy, przejeżdżamy pieszych czy jako mężczyźni rozpoznajemy dwa dodatkowe kolory – wczesne czerwone i późne żółte. Po prostu wygląda na to, że nie potrafimy zająć odpowiedniej pozycji za kierownicą. Bo albo za daleko w pozycji wpół leżącej albo z kierownicą centymetr od wątłej klaty. Z trzymaniem kółka też nie jest zbyt dobrze. Okazuje się, że najczęściej trzymamy je jedną ręką. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć tak zwany uchwyt na „mydełko fa” albo zimny łokieć. Sezon letni przyniósł jednak kolejną bzdurę, która, przynajmniej z moich obserwacji, stała się dość powszechna. Otóż delikwent trzyma kierownicę prawą ręką, podczas gdy lewa spoczywa na drzwiach, w miejscu gdzie chowa się szyba i dłonią łapie za górną krawędź drzwi. Przyznam, że poświęciłem wiele czasu na znalezienie jakiegokolwiek powodu czy wygody dla tej pozycji, nie znalazłem. Jazda na Statuę Wolności jest zwyczajnie bezsensowna.

Trochę jak małe samochody, które udają duże. Moda na suvy ma się ciągle dobrze, ale co jeśli nie stać was na prawdziwego mastodonta? Specjaliści od marketingu zadbali o to, żebyście wyjechali z salonu. Połączyli rozmiary samochodu miejskiego z wyglądem suva i w ten sposób powstały między innymi Ford Fusion, Renault Captur czy dzisiejsza bohaterka.

Z początku byłem przekonany, że to wersja po drugim faceliftingu. Jednak okazuje się, że to tak naprawdę druga generacja samochodu, które w dużej mierze nie odbiega stylizacją od pierwszej. I tu pojawia się pewien dylemat. Z jednej strony Soul wygląda naprawdę dobrze, ba, jest jednym z ładniejszych samochodów i rozumiem, że producent nie chciał się odcinać od udanego poprzednika. Z drugiej szkoda, że pomimo kilku trudno zauważalnych zmian nie postarano się, aby dobitniej zaznaczyć, że jest to w pełni nowy model.

Przód wygląda atrakcyjnie, chociaż jest dziwnie podobny do tych jakie widzimy na przykład w BMW, szczególnie w i3. Dodatkowo w oczy rzuca się pokaźnych rozmiarów ciemny grill. Reszta to w zasadzie pierwsza generacja. Mi osobiście nie podobają się wielkie połacie blachy, które tworzą drzwi i malutkie okienka.

Soul może bez obaw rozjaśniać właścicielowi pochmurne dni. Niczym z Mini można przebierać spośród różnych wariantów kolorystycznych, dachu malowanego na innych kolor, naklejek jeśli jesteście wystarczająco młodzi duchem, znaczy duszą, czy lakierowane wstawki w środku, które przeszło nieco więcej zmian niż aparycja zewnętrzna.

Przede wszystkim do pewnego momentu jest ciszej, ale o tym później. Materiały wykończeniowe w większości są dobrej jakości oraz sprawnie zmontowane. Deska rozdzielcza wygląda nowocześnie, chociaż uboższe wersje „straszą” malutkim ekranikiem i zaślepką po centralnym głośniku. Na pewno plusem jest spora ilość miejsca w środku dla każdego oraz dużo pojemnych schowków. Wielbiciele widzenia wszystkiego będą zadowoleni z pozycji za kierownicą, siedzi się wysoko, niemal jak na barowym stołku.

To, że druga generacja urosła marginalnie widać również po bagażniku, ten ma o czternaście litrów więcej dając w sumie trzysta pięćdziesiąt cztery.

Silnik w Soulu jest raczej starej daty. Na obecne, ekologiczne standardy ma zbyt dużą pojemność, 1,6-litra oraz nie posiada turbosprężarki. Mimo relatywnie sporej mocy, 132-óch koni mechanicznych oraz 161 Nm momentu obrotowego nie należy do wydajnych jednostek. Wszystko to, co ma do zaoferowania wymaga wysokiego kręcenia. Zabawa zaczyna się od jakiś 3 tysięcy obrotów, ale wówczas robi się dość głośno. Osiągi do miasta są wystarczające, 11 sekund do setki, jednak na trasie w kompletem pasażerów Soul jest za mało żwawy oraz elastyczny przez co może uchodzić za małą zawalidrogę.

Jeśli chodzi o skrzynię biegów lepiej wybrać wersję manualną. Działa precyzyjnie, chociaż ma odrobinę zbyt długie skoki lewarka, i jednocześnie nie pogarsza osiągów ani nie zwiększa zużycia paliwa. To przy normalnej jeździe oscyluje wokół siedmiu litrów na sto kilometrów.

W porównaniu z poprzednikiem inaczej skalibrowano zawieszenia. Teraz jest znacznie bardziej miękkie oraz komfortowe, nie oznacza to jednak, że samochód przechyla się na zakrętach. Dodatkowo sprawnie wybiera większość nierówności oraz ma całkiem niezłą trakcję. Miłośników pokonywania krawężników z pewnością ucieszy blisko siedemnastocentymetrowy prześwit. Fanów off-roadu muszę jednak rozczarować, producent nie przewidział napędu na cztery koła.

Z punktu widzenia radości z jazdy i chęci posiadania informacji o tym co robią przednie koła oraz precyzji prowadzenia układ kierowniczy sprawdza się kiepsko. Jest w pełni elektryczny, a także nadmiernie wspomagany. W mieście sprawdza się dobrze, ułatwiając parkowanie jednak na trasie czy górskich serpentynach będzie bardziej przeszkadzał niż pomagał.

To wszystko tworzy wizerunek dziarskiego samochodu idealnego do miasta, który będzie wyjątkowo odwiedzał trasy szybkiego ruchu. Wśród ulic czuje się dobrze oraz porusza się sprawniej niż kompakty a równie dobrze, co samochody miejskie i dodatkowo nie straszne są mu krawężniki czy różnego rodzaju nierówności.

Kia za najtańszą wersje Soula każe płacić niemal 60 tysięcy złotych, zaś za najdroższą blisko 90. Wybór kilku dodatków może jednak sporo podnieść cenę, nawigacja wymaga dopłaty 6 tys. a kolorowy dach 3 tys. Tanio nie jest, aczkolwiek w porównaniu z konkurentami cena jest zdecydowanie niższa. Pytanie, czy klienci są przygotowani wydać na Kię aż tyle pieniędzy.

Z resztą wydawanie takiego worka złotówek na samochód miejski nieco mija się z celem. Przedstawiciele segmentu B są tańsi lub za podobną kwotę można je bogato doposażyć. 60 tysięcy to również kwota, z którą można się rozglądać za większym kompaktem. Większość z nich jednak w porównaniu z Soulem będzie bardziej cichociemna i nie zrobi większego wrażenia na przechodniach. To zupełnie jak z ulubionym filmem na kasecie VHS, wytłumaczenie dla młodszych – takie DVD wielkości książki, taki ebook w wersji papierowej, lubimy go obejrzeć od święta jednak na co dzień wolimy coś bardziej praktycznego. Jednak po ostatniej pielgrzymce widać, że papież jest wierny bardziej tradycyjnym i woli oglądać starsze filmy.

Jedna myśl w temacie “Lepsza niż papamobile.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *