Trzy litery, które wszystko zmieniają.

Muszę przyznać, że perspektywa ponownego obcowania z coupe od Peugeota nie budziła mojego entuzjazmu. Całkiem przyjemne podwozie sparowano z oględnie mówiąc nie najładniejszą stylizacją, głównie przodu, co było jak wyganiająca na piwo z kolegami i smażąca na śniadanie boczek żona o aparycji Agnieszki Orzechowskiej. Niezbyt życiowa kombinacja.

Podobno ludzie z Peugeota coś tam poprawiali, ale wiadomo jak to jest. Specjaliści od marketingu zarzekają się, że wymieniono 70 procent samochodu, a jedyną rzeczą identyczną z modelem przed liftingiem jest dach, podczas gdy otrzymujemy w zasadzie taki sam samochód z lekko zmienionymi światłami. Ostatni hit to dodawanie ledów do jazdy dziennej. Ale ktoś z Peugeota najwyraźniej czyta niniejszą rubrykę, a ja żeby nie pozostać dłużnym muszę pochwalić ich stylistów.

Oto, fanfary, wreszcie pozbyto się uśmiechu klauna, ust do których wjeżdżają wagoniki w wesołym miasteczku. Miejsce gargantuicznego grilla zajęły dwa mniejsze, które wyglądają normalnie, tak jak powinny od początku. Dodatkowo ledy w kącikach paszczy w końcu przywodzą na myśl lwa, a ten na masce ewidentnie ostatnimi czasy chodził na siłownię. Przednie światła mają nieco zmieniony kształt i ciemne wykończenie. W duecie z zimnymi lakierami wygląda to naprawdę dobrze. Tył w zasadzie niczym nie różni się od poprzedniej wersji, ale do niego trudno mieć zarzuty. Nadal nie jestem specjalnie przekonany do linii bocznej, jest coś nie tak z proporcjami nad tylnym kołem, sprawia wrażenie umieszczenia silnika centralnie, ale to jestem w stanie wybaczyć.

Zatem dwie litery, pod postacią skrótu FL zdziałały niemal cuda. Została jeszcze jedna, czyli R. Dzięki niej RCZ otrzymuje wydatniejsze zderzaki, dach udający karbonowy, dziewiętnastocalowe felgi o ciekawym wzorze, za którymi kryją się potężne zaciski hamulców oraz tylny spojler, tym razem stały. No i oczywiście dwie końcówki układu wydechowego, w tej wersji po jednej z każdego końca dyfuzora.

Zmiany we wnętrzu? Nie ma ich zbyt wiele. Deska rozdzielcza nadal pochodzi z 308-mki poprzedniej generacji, więc nie ma szaleństw., ale jako, że nie nazywam się Inspektor Gadżet wolę takie niż z wodotryskami. W wersji R otrzymujemy jednak kubełkowe fotele z wzorowym trzymaniem bocznym, kierownicę wykończoną skórą oraz metalową gałkę dźwigni zmiany biegów wprost z 208-mki GTI.

Jednak zapomnijcie o tym wszystkim, o nadwoziu oraz wnętrzu, bowiem to liczby mają oddziaływać na zmysły fanów motoryzacji. A są nimi 270, 330 i 5,9. Pierwsza to liczba koni, druga to ilość momentu obrotowego, a ostatnia to czas potrzebny na osiągnięcie pierwszej setki. To spory skok, bowiem do tej pory najmocniejszy motor miał całe 70 koni mniej. Pewnie większość z was pomyśli, że zwiększyli pojemność. Specjaliści z Peugeota zawołali jednak innych specjalistów, tym razem z działu Peugeot Sport, tego samego, który jest odpowiedzialny za 208 T16, czyli 875-konną wersję z Pikes Peak, starty w WRC i Le Mans, i wykrzesali ze skromnego motoru 1.6 dodatkową moc, tym samym osiągając wynik blisko 170 koni z litra pojemności. To więcej niż w przypadku Ferrari, Lamborghini czy magików z Japonii. Jeśli szukacie dobrego urzeczywistnienia powiedzenia „mały, ale wariat” to lepszego nie znajdziecie.

Przyjemnym dodatkiem jest sześciobiegowa, manualna skrzynia biegów, która pozwala na pełną kontrolę nad silnikiem. Korzystanie z niej to spora przyjemność, jednak elastyczność silnika jest tak duża, że nie będziecie sięgać do niej z zbyt często. Turbosprężarka rozkręca się już od 1900 obrotów oddając sporo pary z jednostki napędowej, ale już od 3000 bije po nerkach jak Janusz Korwin-Mikke.

Naturalnie jeszcze parę lat temu wrzucenie na barki przedniej osi mocy większej niż 200 koni mechanicznych było czystym szaleństwem, ale Peugeot dość rozsądnie podszedł do zadania. W stosunku do zwykłego RCZ obniżono zawieszenie o 10 mm, zamontowano sztywniejsze sprężyny oraz dołożono dyferencjał Torsena. To powoduje, że mamy wręcz nieprawdopodobną ilość trakcji, co przekłada się na neutralne zachowanie w zakrętach. Dodajcie do tego nisko umieszczony środek ciężkości, a otrzymacie sportowy samochód, który jest taki nie tylko z nazwy. Być może nie nadaje się do bicia rekordów na torze wyścigowym, ale na drodze zachowuje się nad wyraz dobrze. Zawieszenie raczej nie należy do specjalnie komfortowych, ale czego się spodziewaliście po najmocniejszym cywilnym Peugeocie?

Oczywiście pełne korzystanie z mocy na dwójce w zakręcie nie jest dobrym pomysłem, zwłaszcza na mokrej nawierzchni. Samochód oraz moc wymagają uwagi oraz rozwagi. Nie jest to zabawka, a przy tej mocy żarty się kończą.

Radością jest również ciężej, w porównaniu do słabszych wersji, pracujący układ kierowniczy oraz całkiem przyjemnie brzmiący silnik. Jestem nawet w stanie wybaczyć mu niewielką pojemność.

Żeby móc dzierżyć kluczyki do RCZ-ta w wersji R oraz chwalić się nim przed kolegami trzeba się przygotować na wydatek rzędu 150 tysięcy złotych. Samochód w tej konfiguracji na szczęście jest niemal kompletnie wyposażony i lista opcji ogranicza się głównie do designu. Jednak cena nie robi się już tak atrakcyjna jeśli spojrzymy na to, co oferuje konkurencja. Golf w wersji R jest tańszy o 3 tysiące złotych. Audi S3 kosztuje 9 tysięcy więcej. Seat robi prawdziwą promocję oferując mocniejszego o 10 koni Leona za 130 tysięcy. Konkurencja jest spora i na tym poziomie bardzo dobra, czasami nawet lepsza. Ale to w końcu najlepszy Peugeot w historii, więc raczej warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *