Alfa, Beta, Gamma, Omega, Delta.

Już za niecały miesiąc wielki jarmark WRC rozpocznie swoje wielkie turne po całym świecie. Szwecja, Meksyk, Niemcy, Japonia. Wielu znakomitych kierowców, potężne teamy, jak Ford i Citroen. Wielu kierowców pożegnało się z tym światem za kierownicom rajdówki, wielu producentów zjadło zęby na oesach, aż widmo księgowego zjadło je same. Jednak przez te wszystkie lata było kilka samochodów, które zmieniły rajdy na zawsze. I to prowadzi mnie do najbardziej zwariowanego producenta samochodów. 50% z was pewnie myśli o Mitsubishi Lancerze, zaś drugie 50% o Subaru Imprezie. Nie, to żaden z nich. Może Audi Quattro? Też nie. Dam wam podpowiedź: auto tej marki zdobyło tytuł mistrza świata 10 razy. Nadal nic? Cóż prawdę mówiąc wcale się wam nie dziwię bo to trochę zapomniana marka. Parę lat temu kojarzyła się z samochodami rządowymi. Tak, chodzi o Lancię. Jednego z najbardziej utytułowanych producentów na świecie, i najbardziej charyzmatycznego. Otóż Lancia kilka lat temu zdobyła wszystko co tylko było do zdobycia w rajdowym świecie.

Pierwszą z wielkich Lancii była Fulvia, z silnikiem V4. Była genialnym samochodem wielkości BMW E30. Miała jednak pewną małą wadę, posiadając mały, 1.3 litrowy silnik kosztowała więcej niż Jaguar E-Type. Miała jednak DNA Lancii, była po prostu olśniewająca. Była jak malinowy sorbet, jak zachód słońca nad Martą Żmudą-Trzebiatowską.

Następna była Lancia Stratos. Supersamochód nie stworzony do podziwiania przed kasynem w Monte Carlo, ale supersamochód, który miał tam dotrzeć pokonując górskie zakręty w iście wariackim stylu. Wystylizowany przez Bertone dzięki krótkiemu rozstawowi osi była niesamowicie zwrotna, a dzięki silnikowi V6 od Ferrari była również cholernie szybka. Tak szybka, że wygrała Mistrzostwa Świata 3 razy. Jednak Stratos nie byłby Lancią gdyby nie kilka problemów. Stratos był strasznie ciasny i niewygodny.  Lancia dała kierowcy kierownicę, ale to przed pasażerem znajdowały się pedały.

Kolejna była 037, ostatni samochód z napędem na jedną oś, który wygrał Mistrzostwa Świata. Była również jedyną, która pokonała potężne Audi Quattro.

I wtedy nadeszła era Delty, samochodu którego pragnąłeś bardziej niż następnego oddechu. W bazowej wersji była po prostu konkurentem VW Golfa, na samym szczycie stała HF Integrale. Integrale,czyli kompletna, HF znaczyło coś tam. Integrale miała napęd na 4 koła i posiadała 2-litrowy, turbodoładowany silnik o mocy ponad 200 KM. Golf GTI przy niej był dziecięcą zabawką. Podobne wersje Lancera i Imprezy ujrzały światło dzienne dopiero 10 lat później. Wersja rajdowa wygrała tytuł Mistrza Świata 6 razy z rzędu, 6 razy. Żaden samochód do tej pory nawet nie zbliżył się do tego wyniku. Być może Delta nie była nadzwyczajnie piękna, ale mój Boże, była niesamowitym samochodem. Świadomość, że Delta niewiele różniła się od swojej rajdowej siostry sprawiała, że czułeś się szczęśliwy. Wystarczyło na nią tylko popatrzeć. Nawet na parkingu zawsze wyglądała jakby dopiero co ustanowiła rekord na Col de Torini. Owszem, jak każda współczesna Lancia miała problem z elektryką i rdzą, ale to że na czymś nie można polegać nie znaczy, że nie może być wspaniałe.

I tak jest z Lancią. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak wspaniały producent samochodów z nietuzinkowym podejście do nich jest teraz tylko oddziałem w koncernie Fiata i produkuje „inne” Bravo, Musę i małe, miejskie autko o niewymawialnej nazwie. To wszystko sprawia, że chcę Deltę Integrale jeszcze bardziej i miejsce w moim garażu marzeń zajmuje na równi z Lamborghini Diablo i Ferrari 512 TR.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *