09.07.2009. 21:30. Tego dnia, o tej godzinie nastąpił koniec pewnej ery. Świat przestał być taki sam i jestem całkiem pewny, że już nigdy nie będzie. Lecz zanim wyjaśnię o co w tym wszystkich chodzi cofnijmy się do roku 1968. To właśnie wtedy powstał król samochodów klasy wyższej (pomijając Bentleya i Rolls-Royce’a). Dla jednych „eks-dżej”, czasem „eks-dżej-ar”, a dla innych po prostu „dżag”. Przez 40 lat był królem samochodów, panteonem ich luksusowych wersji, odnośnikiem w ich budowie. Owszem, nigdy nie był tak sportowy jak „siódemka”, solidny jak „eska” ani wyważony jak A8. Jednak był wystarczająco arogancki i dumny by mieć to gdzieś i z nimi nie konkurować. Był jak brytyjski lord, w wysokich butach, swetrze i tweedowej marynarce. Czy przez to był gorszy od Hansa w krótkich kalesonkach na szelkach i czarnym kapeluszu? Na pewno nie był mistrzem prowadzenia ani niezawodności, ale był wystarczająco odważny by być innym. Był czymś innym. Czymś niewytłumaczalnie lepszym i doskonalszym. Jego właściciel również. Jeśli masz „eks-dżeja” dajesz sygnał, że owszem stać cię na S-klasę, ale wybrałeś go ponieważ masz odrobinę gustu i odwagi żeby być innym. Nie obchodzi cię kryzys, pogoda, cały ten pęd ponieważ masz „dżaga”.
Był jak garnitur z Saville Row lub od Błońskiego. Zawsze elegancki, perfekcyjnie skrojony i wykonany w najlepszych materiałów. Nie był również tak ostentacyjny jak D&G, Versace czy Armani. Dyskretna elegancja i ponadczasowość. Każdy, kto miał jakiekolwiek pojęcie o motoryzacji wiedział, że ma klasę mimo że nie się narzucał. A ten kto nie miał, zostawał porażany nazwą i osobowością drapieżnego kota. Owszem, słoń jest silniejszy, żyrafa wyższa a gepard szybszy, ale to lew mimo wszystko jest królem dżungli. Tak było z „dżagiem”. Zapewniał ci coś czego nie dałoby ci żadne BMW czy Mercedes.
Po prostu od „siódemki” oczekujesz by doskonale się prowadziła, od S-ki żeby była bezpieczna i niezawodna. A od Jaguara? Jaguar ma być po prostu Jaguarem. To wszystko. To samochód, który istnieje tylko żeby istnieć, żeby być ponad podziałami. Udało się to tylko nielicznym. Również nieliczni mogą powiedzieć o sobie „jestem legendą”. XJ był po prostu jednym z najlepszych samochodów w historii. Był po prostu wspaniały. Był, a teraz go nie ma. W przypadku S-klasy czy 7-mki czekasz na nowy model z nadzieją, że będzie czymś lepszym, i lepiej wyglądającym. Jednak jeśli chodzi o XJ chcesz by został taki sam. Ale teraz jest nowy model. Szybszy, z lepszym wnętrzem i techniką jakiej nie ma nawet Lexus LS. Wygląda również całkiem dobrze, ma swój styl, ale zabrakło w nim chyba tej jaguarotowości. Nie jest już taki arogancki i zarozumiały, jest teraz jak lew z przypiłowanymi pazurami i kagańcem na pysku. Oswojony. I taki smutny.
Jestem pewien, że nowy „eks-dżej” będzie nadal nieformalnym królem klasy luksusowej, ale mam wrażenie że to koniec. Jaguar jest oswojony, Porsche ma diesla, a zamiast V8-ek mamy downsigzing. Po prostu kiedy odszedł „stary” XJ nie jestem już pewien czy słońce nadal wschodzi i zachodzi w tym samym miejscu, a woda w czajniku jest gorąca. XJ był punktem odniesienia, którego już nie ma. Ze starej szkoły został tylko Defender i G-klasa, ale ich też pewnie niedługo zabraknie. Cały ten świat zmierza w jakimś dziwnym kierunku, który pod wieloma względami nie wydaje się lepszy. Może jestem przewrażliwionym starym prykiem, ale jestem niemal pewny że to nas nie doprowadzi do niczego lepszego.