W poszukiwaniu radości.

 

Ostatnio odwiedzając kilka salonów samochodowych poznałem kilka nowych słów – kryzys, wydzielanie CO2, kryzys, spalanie, ekonomia, bezpieczeństwo, kryzys, leasing i jeszcze raz kryzys. Byłem z siebie całkiem dumny, gdyż rozumiałem co sprzedawca do mnie mówi a proste przekazywanie informacji wśród sprzedawców nie jest cnotą. W każdym bądź razie krawaciarz widząc, że znam się na rzeczy postanowił mnie zasypać kilku literowymi skrótami – EBD, ASR, CRDi, ADHD, MSWiA czy też JZGBP * – wszystko to aby mieć jak najmniejszą przyjemność z jazdy. Czemu wchodząc do salonu sprzedawca nie reklamuje samochodu, który zapewnia ekstazę prowadzenia. Orgazm przejeżdżanych zakrętów, erekcję przyspieszania. Ale nie, ten samochód ma najniższe spalanie w swojej klasie, 50011 gwiazdek w testach zderzeniowych, bagażnik wielkości Pałacu Kultury i jest bezpieczny dla pieszych (jestem w samochodzie i obchodzi mnie moja rodzina a nie pieszy). A gdzie radość, zadziorność, błysk w reflektorze gwarantujący ostrą jazdę, zapytałem. Doradca zbladł (czuć było również swąd przepalonych styków). Niestety nie mieli takich samochodów.  Pomyślałem, że to w końcu nie tragedia, mamy przecież dziesiątki producentów i na pewno ktoś oferuje coś łobuzerskiego. Wszyscy jednak reagowali zdziwieniem na moje wymagania. Owszem różowy pick-up z białym „misiem” w środku i złotymi felgami jest możliwy. Supersportowe auto z silnikiem diesla w wersji ca brio? Nie ma problemu. Nie poddając się sprawdziłem w Internecie kilka stron, pewnie trafiłem na słabych doradców (powinni raczej ich nazywać „zaoferuję Ci wszystko czego nie chcesz” ale pewnie nie mieści im się na plakietkach). Niestety okazało się, że samochód zapewniający radość z jazdy to wymarły gatunek. Owszem jest kilka beemek, 911, Gallardo, EVO X, ale wszystkie mają 1001 elektronicznych stróżów. Wszystkie mają kontrolę trakcji, ABS, dziwne amortyzatory, aktywne kierownice, elektryczne fotele z funkcją podparcia. Teraz samochód potrafi sam skręcać, hamować i przyspieszać. Parkowanie? Żaden problem. Zapytacie gdzie tu jest miejsce dla kierowcy? Sprzedawcy też nie wiedzieli.  Producenci zaczynając wojnę na komputery posunęli się chyba o kilka kroków za daleko. Nie ma problemu z kupieniem samochodu, który prawie sam jeździ, ale auto bez tych głupich systemów? Cóż…

Tak, chcę żeby moje auto prychało, siało postrach wśród okolicznych dzieci, budziło rano sąsiadów przy okazji tłukąc im szyby w oknach. Chcę żeby z rur wydechowych buchały płomienie, było przeraźliwie głośne, miało bagażnik na skrzynkę „Palace” i emitowało tyle CO2 co wszystkie przyszłe steki na świecie. Chcę żeby było twarde, niepraktyczne,  żeby każdy zakręt był walką o trafienie w czarne. Dorzućcie do tego jeszcze mocną V8-kę i zwykłą skrzynię biegów (z 5 przełożeniami a nie 102).

 

* – JZGBP – Jesteś Za Głupi By Prowadzić.

 

Wiadomość z ostatniej chwili, jeśli chcesz auto zapewniające radość z jazdy i bez tych wszystkich głupich systemów kup … Dacię Logan. To ona została spadkobiercą legendarnego Stanga, DB5, EB110 i Vipera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *